Rajd Koguta 2022 – Rowerem

Rajd Koguta Rowerem

Plan “A” – Rajd Koguta Żukiem

Na “VI Charytatywny Rajd Koguta 2022 Oława – Giżycko 16.06 – 19.06.2022” miałem wiele pomysłów, początkowo chciałem pojechać Żukiem (Insta: la_salsa_express) tak żeby sprawdzić jego możliwości, a w zasadzie to wykryć wszelkie wady przed Złombolem 2022 który w tym roku jest zaplanowany do Albanii.

Naprawa Żuka

Jednak temat okazał się nie tak prosty. Początkowo Żuk trafił do mechanika który co chwilę obiecywał że od przyszłego tygodnia zajmie się wszelkimi naprawami, a ostatecznie Żuk spędził tak kilka miesięcy w zasadzie z wymienioną tylko jedną końcówką drążka, cieknącym układem chłodzenia, i palił tylko na 3 cylindry. W skrócie był w gorszym stanie niż przed oddaniem do mechanika.

Na około miesiąc przed rajdem Koguta trafił do innego mechanika, więc nadzieje wzrosły że może się to udać. Niestety lista problemów była długa, począwszy od cieknącego oleju z silnika (każdy powie że to normalne w Żuku), ale jeżeli zostawiał taki ślad że można mnie było wytropić po śladach na asfalcie gdzie pojechałem to już chyba przekraczało wszelkie normy – nawet jak na Żuka.


Plan “B” – Rajd Koguta Trabantem 601


No więc pozostał plan “B”. A tym planem “B” był Trabant (trabant1975) 🙂 Tutaj sprawa wydawała się dość prosta, ponieważ Trabant nigdy nie sprawiał większych problemów. W zasadzie formalnością zostało zrobienie przeglądu i byłem pewien że będzie można ruszać w drogę.

Trabant na nie udanym przeglądzie
https://www.instagram.com/trabant1975/

Jednak okazało się to nie takie proste. Kilka drobnych problemów jak mały wyciek ze skrzyni biegów i problemy z przełącznikiem świateł drogowych może by jeszcze nie sprawiły że nie dostałbym przeglądu ale już spora różnica w sile hamowania niestety tak.
Przegląda oczywiście zostawiłem sobie w zasadzie na ostatnią chwilę czyli tydzień przed startem Rajdu Koguta. Sytuacja nie wyglądała najlepiej ale jeszcze do ogarnięcia szybki wpis na fb Trabanta i udało się znaleźć mechanika PEPE GARAŻ który był gotów przyjechać w ciągu godziny i wziąć się za naprawę, a było już po godz. 20:00 🙂

Naprawa Trabanta oraz Polonez

Po dostaniu się bębnów i oględzinach szczęk okazało się że wszystko wygląda jak najbardziej ok, może tylko kolor płynu hamulcowego wydawał się podejrzany ponieważ jego barwa była w zasadzie czarna. Parking podziemny to może nie najgorsze miejsce na naprawy, ale doszliśmy do wniosku że najlepiej będzie jeżeli następnego dnia zaprowadzę Trabanta do warsztatu. I tu w zasadzie zaczęły się prawdziwe problemy. Ostatnio cały czas nie dawały mi spokoju metaliczne dźwięki jakie wydobywały się z silnika na niskich obrotach. Początkowo myślałem że poluzowała się obudowa wentylatora i to nic poważnego. Jednak po dokręceniu obudowy i sprawdzeniu mocowania dźwięk nie ustąpił. Kolejny wpis na fb i myślę że dość trafnie po dźwięku udało się kilku osobom wytypować “kończące się” łożyska na wale. Jednak stwierdziłem że skoro dźwięk ten jest od dłuższego czasu to jeszcze uda mi się przejechać 20 km do mechanika i tam uda się coś naprawić. Rano kiedy wyjechałem z garażu to widziałem że nie będzie dobrze. W zasadzie to po ~50m zaczęło telepać całym Trabantem, zgasiłem silnik łudząc się że to może linka którą przymocowałem przednią maskę zaczepiła o silnik i dlatego drgania przenoszą się na karoserię. Ponowne odpalenie w zasadzie się nie powiodło, ponieważ silnik się zablokował…
Ponieważ akcja działa się 12 czerwca w niedziele to znalezienie lawety nie było takie proste. Na szczęście tradycyjne holowanie rozwiązało problem 🙂

Holowanie Trabanta https://www.instagram.com/_everon/

Naprawa silnika w Trabancie

Do wyboru miałem dwie opcje:

  • Zaryzykować i kupić używany silnik (około 600 zł)
  • Kupić silnik regenerowany (około 2300 zł)

Zdecydowałem się na tańszą i jak się okazało gorszą opcje 🙂 Udało mi się znaleźć używany silnik, pojechałem po niego w niedzielę i we wtorek miał trafić do Trabanta. Przy okazji udało mi się poznać właściciela kilku ciekawych Trabantów.

Niestety silnika nawet nie udało się odpalić. W pierwszej kolejności podejrzenia padły na jakieś problemy z gaźnikiem a następnie na przestawiony zapłon. Finalnie okazało się że silnik nie ma kompresji.

Ostateczny plan “C” – Rajd Koguta Rowerem

Choć przeczuwałem że Trabantem raczej nie uda się pojechać, to ostateczne potwierdzenie dostałem w środę o godz. 12 czyli dzień przed startem. W tym momencie miałem już dosyć wszelkiej motoryzacji i stwierdziłem że najlepiej będzie jechać rowerem. Chciałem kupić jakiś w Warszawie, ale niestety nie było nic ciekawego w Warszawie. Jeszcze jedna zmiana planów, i postanowiłem pojechać do Wrocławia i tam kupić cokolwiek.
Do Wrocławia dotarłem blablacarem około godz. 19 po drodze przeglądając olx i grupy na fb. Z wielu nieaktualnych i z rożnych przyczyn nie dostępnych rowerów w końcu udało mi się znaleźć rower idealny na Rajd Koguta, i to w dodatku w cenie poniżej 400 zł 🙂

Rower Rajd Koguta 2022

Rajd Koguta – prolog

Po udanym zakupie do przejechania miałem jeszcze około 25km na camping (camp4u). Swoją drogą bardzo dobry camping który mogę polecić każdemu.

Na Campingu udało mi się również porozmawiać z właścicielem bardzo ciekawego Żuka.

Była to pierwsza i jedyna noc którą spędziłem w namiocie.

Na start do Oławy

Na start z campingu miałem około 12 km więc bez większego pośpiechy ruszyłem do Oławy. Po drodze można już było wyczuć klimat nadchodzącego rajdu, ponieważ mijało mnie wiele pojazdów które bez wątpienia jechały na start do Oławy.

Pamiątkowa fotka na wjeździe do Oławy

Na sam start dojechałem przed oficjalnym startem rowerów więc bez problemu byłem w stanie odebrać pakiet startowy i przymocować rzeczy do bagażnika.

W zasadzie to nie miałem czasu nawet na przemyślenie i zastanowienie się ilu rowerzystów będzie jechać w tym roku w Rajdzie Koguta. Okazało się że zapisanych jest dziewięć osób. Zatem zostałem 10 “dzikim” rowerzystą ponieważ startowałem na samochodowym pakiecie startowym 🙂

Rajd Koguta – START !

Nie miałem żadnego planu poza tym żeby ustawić w nawigacji Giżycko i pokonywać kilometr za kilometrem. Nawet nie zakładałem że pokonam całą trasę w planowanym czasie, czyli 3 dni. Do tej pory najwięcej kilometrów ile pokonałem w jeden dzień to około 100 km. A tutaj miałem do pokonanie 600 km w 3 dni, więc nawet nie byłem w stanie oszacować czy dam radę pokonać tyle kilometrów.

Pierwszy dzień Rajdu Koguta

Obraliśmy kierunek na Łódź i taki też był nasz cel na ten dzień. Czyli do pokonania mieliśmy około 220 km. Początkowo trasa mijała bardzo przyjemnie a kilometry mijały jeden za drugim bardzo szybko.

Niestety w pewnym momencie złapała nas ulewa, jednak udało nam się schronić i przeczekać opady na przystanku autobusowym. Na szczęście był to ostatni raz kiedy tak bardzo padało na trasie.

Pierwszy dzień w liczbach

Po przejechaniu około 210 km licząc od startu w Oławie w okolicach godziny 22 udało nam się dotrzeć do Łodzi. Przejechanie pierwszych 100 km nie było dla mnie większym problemem, ale czułem że z każdym kilometrem coraz bardziej brakowało mi sił. Dlatego w głowie zrodził mi się pewien plan na kolejne 2 dni 🙂

Podsumowanie w liczbach pierwszego dnia zmagań z trasą.

Pierwszy dzień Rajdy Koguta rowerem

Szczegółowe dane z zegarka Suunto 9 Baro

Drugi dzień Rajdu Koguta

Wiadomo że skromne śniadanie to podstawa… 🙂

Drugiego dnia postanowiłem odłączyć się od swojej ekipy i podążać samodzielnie. Postanowiłem jeszcze pozbyć się kilku kilogramów i odesłać zbędne rzeczy paczkomatem. Przyjąłem strategię aby robić jak najkrótsze przerwy i nie forsować się dużą prędkością jazdy. Również nie walczyłem ze wzniesieniami tylko podjeżdżałem tak żeby zachować jak najwięcej sił. Wiedziałem że muszę pokonać tego dnia również około 200 km aby mieć realne szanse na dotarcie następnego dnia na metę Rajdu Koguta przed godziną 16:00 (oficjalne zamknięcie mety).
Podejście do tej strategii najlepiej oddają poniższe zdjęcia 🙂


Kierunek obrałem na Giżycko również bez większej analizy jaką jechać trasą. W okolicach Ciechanowa spotkałem się z Pawłem (_everon), dzięki czemu mogę wrzucić kilka dobrych zdjęć.

W tym momencie też zrobiłem sobie pierwszą i jedyną dłuższą przerwę tego dnia. Wcześniej nie robiłem dłuższych przerw niż 15/20 min na kilka godzin jazdy. Ponieważ było już po 18:00 postanowiłem znaleźć jakiś nocleg. Udało się znaleźć nocleg za Przasnyszem, dlatego już z dużym komfortem psychicznym mogłem ruszyć w dalszą jazdę ponieważ do przejechania pozostało mi niecałe 50 km. Nie myliłem się że ostatnie kilometry będą mijać na spokojnej i przyjemnej jeździe.

Podsumowanie dnia drugiego

Coś nie zadziałało prawidłowo dlatego należy zsumować dane z dwóch screenów. Jak widać średnia prędkość bez forsowania się wyszła nawet trochę lepsza niż pierwszego dnia kiedy trasa była bardziej “interwałowa”.

Szczegółowe dane trasy nr 1 z zegarka Suunto 9 Baro

Szczegółowe dane trasy nr 2 z zegarka Suunto 9 Baro

Dzień Trzeci – czyli meta w Giżycku

Do przejechania pozostało około 150 km, przy średniej z pozostałych dwóch dni dawało to minimum 10 godzin jazdy. Żeby uwzględnić możliwe problemy wstałem o godzinie 4:00 i możliwe jak najszybciej wyruszyłem na trasę. Myślę że było warto dla takiego wschodu słońca.

Dalej trzymałem się strategii – minimum czasu na przerwy i szybkie posiłki w lokalnych sklepikach lub na stacjach benzynowych.

Im bliżej Giżycka tym drogi potrafiły bardziej zaskoczyć. Czasem drogi wiodły lasem i po dziurawym asfalcie.

Dwa wcześniejsze dni minęły mi bez najmniejszych awarii, dopiero na około 60km przed metą spadł mi łańcuch, i to w zasadzie jedyny problem jaki miałem z rowerem na całej trasie.
Do Giżycka dotarłem około godziny 14 więc ze sporym zapasem więc mogłem się delektować przejazdem przez metę przez wiele minut.

Jeszcze jedno zdjęcie które zrobiłem już następnego dnia przy wyjeździe z Giżycka, ponieważ na tym przygoda się nie skończyła i czekały mnie jeszcze 2 dni żeglowania (choć pogoda skutecznie zepsuła te plany).

Podsumowanie trzeciego dnia

Mimo że tego dnia do przejechania miałem “tylko” 150km to widziałem że nie będzie łatwo. Przede wszystkim bardzo mały margines na błędy, zmęczenie i trasa która potrafiła zaskoczyć podjazdami, drogami szutrowymi oraz dziurami.

Szczegółowe dane trasy z zegarka Suunto 9 Baro